Ciepłe wspomnienia z Jasła
Źródło: Izabela Sekulska
24 Jul 2014 14:18
tagi:
Cyklokarpaty, Bieszczady, Jasło, strefa zrzutu
RSS Wyślij e-mail Drukuj
Legendą nie stają się wyścigi rozgrywane przy dobrej, „kolarskiej” pogodzie. Legendą stają się wyścigi rozgrywane w ekstremalnych warunkach. Zostają najdłużej w naszej pamięci. Pamięta się niemalże każdy kilometr trasy. Które zapadły mi w pamięci najbardziej? Błotna, upalna Krynica 2010 (upiorne połączenie – mało przejezdne błoto i upał oraz 6 godzin 30 minut na trasie mega), błotna Rabka i błotny Kraków 2010, zimne, deszczowe Gorlice na dystansie giga, które zakończyłam na 12 km przed metą z powodu braku klocków hamulcowych, koszmarnie upalne Michałowice 2008 i zdecydowany number one na mojej liście czyli przeraźliwie zimna i deszczowa Piwniczna 2013 (6 godzin i 24 minuty na dystansie mega). Cyklokarpackie Jasło legendą może się nie stanie, ale zapamiętamy go na długo, właśnie ze względu na pogodę. Bardzo upalną pogodę.

Jasło… Bliżej na maraton mamy tylko do przydomowego Wojnicza.
Liwocz – punkt kulminacyjny jasielskiego wyścigu (562 m n.p.m.) jest położony na tyle blisko Tarnowa, że zdarza nam się bywać tutaj dość często. Jedna z moich pierwszych mtbowskich wypraw wiodła właśnie na Liwocz. Jest to mój trzeci start w Jaśle, niespodzianek na trasie więc nie będzie. Znam ją dosyć dobrze. Wiem, że nie jest wymagająca technicznie, przewyższenie też nie przeraża. Biorąc jednak pod uwagę panujący upał zapowiada się niełatwy wyścig. Niełatwy ponieważ wiele fragmentów prowadzi otwartym terenem. Słońce będzie więc dogrzewać, a ja nie znoszę jeździć w upale. Na takie warunki nie da się jakoś specjalnie przygotować, wprowadzam tylko dwie „nowości”: pod kask zakładam chustę, a do drugiego bidonu wlewam wodę zamiast izotonika. Biorę jeszcze do kieszonki dwie rozpuszczalne tabletki Litorsalu – doskonałe na upał. Woda w bidonie będzie służyć do polewania się. To jest strzał w dziesiątkę. Regularne polewanie się wodą pozwoliło mi dojechać do mety w jako takiej kondycji.

opis


Start przez miasto jest może mniej płynny niż w ubiegłym roku (policja co chwilę przytrzymuje peleton), ale dzięki temu jest szansa na zachowanie sił na pierwszy podjazd, bo nie jedziemy przez miasto specjalnie szybko. Pierwsze metry pod górę (w pełnym słońcu) dają wyobrażenie, co czekać będzie na nas dalej. Słońccceeeeee….. pali niemiłosiernie. Temperatura tropikalna (myślę, że dochodząca w słońcu do 40 stopni). Jadę i ze zniecierpliwieniem wyczekuję na rundy XC w lesie. Nie dość, że dodają smaku tej trasie, czyniąc ją dużo bardziej atrakcyjną (bez nich trasa byłaby nieco monotonna, zwłaszcza po zjechaniu z Liwocza), to jeszcze prowadzą przez las. A cień to jest to czego zdecydowanie potrzebujemy tego dnia.

opis


Pierwsze 25 km maratonu jedzie mi się dobrze. Rundy XC pokonujemy razem z Krysią. W tym roku jest komfortowo – nikt przede mną nie jedzie, nikt na zjeździe nie blokuje. To bardzo atrakcyjne fragmenty – może nie są ekstremalnie trudne, ale na pewno budzą pożądane emocje. Przydałoby się na cyklokarpackich trasach więcej takich odcinków. Na błotnym podejściu Krysia mnie opuszcza (nie tylko szybko jeździ, ale też szybko chodzi). A potem zaczyna się podjazd na Liwocz. To nie jest trudny podjazd (jedynie końcówka jest dość nastromiona), ale długi, a przy tej pogodzie to „boli” podwójnie. Już na początku podjazdu czuję, że tracę wigor. Siły nieco mnie opuszczają. Kręcę mozolnie. Przed atakiem szczytowym – bufet. Napełniam jeden bidon izotonikiem, drugi wodą i jadę dalej. Zaczyna się robić coraz bardziej stromo. Tego podjazdu jeszcze nigdy nie podchodziłam, ale tej niedzieli mocno mnie kusi, żeby zejść z roweru. Widzę jednak przed sobą Magdę Piróg, która jedzie w towarzystwie idących panów. Myślę więc: o nie.. ja też nie zejdę, podjeżdżałam zawsze to i dzisiaj podjadę.

opis


Tuż przed szczytem ktoś robi zdjęcia, a obok bardzo mocno dopinguje kolarzy dziewczynka. Chwała jej za to. Krzyczy głośno do każdego: dojedziesz, dojedziesz… Kiedy widzi mnie, krzyczy uradowana: kobiety górą, kobiety górą! No nie da się ukryć, że w tej części stawki zdecydowanie tak.
Na Liwoczu turyści patrzą na nas ze współczuciem. Ja też sama sobie współczuję i myślę, że trzeba mieć nie do końca równo pod sufitem, żeby podczas takiej pogody zamiast pławić się w jakimś basenie, wybrać się na wyścig. Zdecydowanie jest to jakaś choroba :)
Zjazd z Liwocza niektórzy zwą karkołomnym, ale wszystko zależy od punktu odniesienia. Dla mnie karkołomne to są zjazdy na przykład na trasie maratonu w Karpaczu. Ten jest ciekawy, wymaga oczywiście wzmożonej koncentracji i wybrania dobrego toru jazdy, ale myślę, że do zjechania dla każdego startującego regularnie w wyścigach MTB. Jechaliśmy tutaj miesiąc temu i wtedy było nieco trudniej, było błoto. Teraz jest sucho.
Jeszcze trochę jazdy po lesie i zaczyna się bardzo ciężkie dla mnie 30 km. Paradoksalnie ciężkie, chociaż po asfalcie, szutrze, to jednak w upale ogromnie męczące. Jadę mozolnie. Boję się, żeby nie powtórzyła się reakcja na upał podobna jak w Michałowicach 2008 (dreszcze i tym podobne objawy przegrzania organizmu) oraz moja zmora – migrena, która często pojawia się podczas takiej pogody. Ale udaje się jechać bez „przygód”. Powoli, bo powoli, ale cały czas jadę.

W którymś momencie przejeżdżamy przez podwórko, na którym siedzą starsi państwo.
Pan patrząc na mnie mówi: coś słabo kręcisz….
(Uff… mam ochotę pobić:)).
Pani oburzona na pana: Przecież to jest kobieta!
Myślę sobie: no właśnie proszę Pana… w dodatku 42 letnia! To nie jest takie proste przejechać maraton i to jeszcze przy takiej pogodzie.
Niespodziewana przeszkoda pojawia się na słynnym torowisku, tuż przed metą. Ścieżka jest wąska, a kilka metrów przede mną idzie sobie mężczyzna. „Idzie”, to stwierdzenie na wyrost. Próbuje iść i zachować równowagę. Zastanawiam się co robić… wyprzedzić nie ma jak, pan zatacza się… w końcu głośno krzyczę: Jadę!!! Pomaga. Pan przystaje, z trudem bo z trudem ale zachowuje równowagę, mnie udaje się bezpiecznie przejechać. Jeszcze jakiś kilometr i jestem na upragnionej mecie.
Uff… jak gorąco.. było bardzo gorąco.

opis


Przy okazji maratonu w Jaśle zadebiutowały na Cyklokarpatach Strefy Zrzutu, wyznaczone przy bufetach. Brawa dla organizatora za szybką reakcję na popruchnikowe wydarzenia i skorzystanie z pomysłu Grupy Kolarskiej GOMOLA TRANS AIRCO.

Podczas wyścigu w Pruchniku Krysia zauważyła zawodnika rzucającego plastikową butelkę w krzaki. Sprawę nagłośniłyśmy. Nie wszystkim to się spodobało, nie wszyscy zrozumieli. Przez niektórych zostałyśmy potraktowane jak czepiające się nie wiadomo o co, bo „przecież to jest wyścig”, bo „przecież na Tour de France też rzucają” i tym podobne zwalające z nóg argumenty. Jeżdżę już kilka lat w maratonach i wydawało mi się to jasne jak słońce, że wyścig nie wyścig – do wyrzucania śmieci są specjalnie do tego przeznaczone miejsca. Poza tym regulaminy maratonowe wyraźnie takich praktyk zabraniają, w tym również regulamin Cyklokarpat:


"Zawodnicy muszą szanować środowisko naturalne i bezwzględnie nie mogą zanieczyszczać trasy wyścigu poza wyznaczonymi strefami bufetu. Nie wolno używać szklanych pojemników w pobliżu i na trasie zawodów. Zawodnicy, którzy zostaną “przyłapani” na wyrzucaniu śmieci na trasie maratonu poza wyznaczonymi punktami zostaną zdyskwalifikowani. Jeśli w przypadku jednego zawodnika sytuacja taka się powtórzy – otrzyma on dyskwalifikację do końca sezonu".


Kochani moi, koleżanki i koledzy kolarze, przecież to nasz wspólny interes żeby w lasach, górach było czysto. Jeśli po wyścigu w lesie zostaną tony śmieci (a zaręczam, że organizator pomimo szczerych chęci nie będzie w stanie przeczesać całego lasu), to istnieje duże prawdopodobieństwo, że na drugi raz leśnicy do lasu już nas nie wpuszczą. I wcale nie będę się im dziwić. Zostaniemy więc z naszymi rowerami MTB na asfaltach, a chyba nie o to nam chodzi, prawda?


opis


Drużyna Gomola Trans Airco i organizator maratonów rowerowych Cyklokarpaty wspólnie zapraszają Was, uczestników tego cyklu, do aktywnego wzięcia udziału w akcji "STREFA ZRZUTU". Śmiecenie na trasie TO PROBLEM NIEPRZESTRZEGANIA PRZEZ NAS FUNDAMENTALNYCH ZASAD ZACHOWANIA i BRAKU KULTURY. Udowodnijmy sobie, że wspólnie potrafimy go zażegnać.
W Jaśle nie było jeszcze najlepiej. Trochę opakowań po drodze widziałam. Niestety byłam też świadkiem sytuacji, kiedy zawodnik jasielskiego teamu bez oporów wyrzucił opakowanie po żelu. Popatrzyłam na niego znacząco. Bardzo znacząco i pomyślałam: no śmieci.. i to na własnych nomen omen śmieciach. Nieładnie.
Organizator obiecał nam, że od maratonu w Wojniczu zawodnicy śmiecący na trasie będą karani dyskwalifikacją. Wierzę, że nie będzie takiej potrzeby, bo wspólnie damy radę temu problemowi.


Komentarze:
Tego artykułu jeszcze nikt nie skomentował.
Bądź pierwszy!
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby skomentować ten artykuł.
Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się i w pełni korzystaj z usług serwisu.
Grupa Kolarska
Gomola Trans Airco
Get the Flash Player to see this rotator.
Wirtualne360
Gomola Trans Airco
Panorama 360, Gomola Trans Airco  - Team MTB

Najpopularniejsze artykuły
Subskrypcja
Promuj serwis LoveBikes.pl
RSS Wyślij e-mail Facebook Śledzik Gadu-Gadu Twitter Blip Buzz Wykop



Polecamy
Wejdź i zobacz!
Wspieramy:
MTB Marathon MTB Trophy MTB Challenge
© 2012-2016 Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie zawartości serwisu zabronione.
All right’s reserved.